A jak Ambicja i Adam Dębiński
Poradził sobie z gorszym startem w barwach KKS-u Kalisz. Przyszedł do Dumy Kalisza w letnim okienku transferowym i teraz nie wyobrażamy sobie gry, bez jego postaci. Bujna fryzura, ambicja i pogoda ducha, której mogą pozazdrościć mu wszyscy. Poznajcie bliżej naszego zawodnika, Adama Dębińskiego.
Ilona Juskowiak: Pogadamy o sporcie, ale nie o sporcie! Może o zainteresowaniach?
Adam Dębiński: Ale nie ma ich.
IJ: Nie ma innych niż sport?
AD: No może jakiś Netflix…
IJ: A poza piłką, jaki sport lubisz oglądać? U niektórych jest to koszykówka, wyścigi Formuły 1. A u Adama? Tylko Liga Mistrzów?
AD: Raczej wolę się już odcinać od sportu po powrocie z treningu do domu, ale jeśli najdzie mnie ochota to najbliżej mi do koszykówki.
IJ: Dobrze. Ty przyszedłeś do nas z Widzewa Łódź. Jak tam było? Jakie są różnice? Wiadomo, to jest zespół z Ekstraklasy, więc na pewno warunki będą się różnić od tych kaliskich, ale jakbyś mógł tak porównać standardy jakie tutaj mamy? Odbiegają jakoś mocno od tych ekstraklasowych, czy powoli małymi krokami dobijamy?
AD: Byłem tam w drugiej drużynie i w pierwszej, także mogłem zobaczyć dwa światy. Mogę powiedzieć, że tutaj w Kaliszu jest idealnie pomiędzy, ale nie odbiega to bardzo od tego co było w Widzewie. Są plusy i minusy tutaj np. dostęp do boisk naturalnych jest na pewno lepszy niż w Widzewie, ale wiadomo, że tam organizacyjnie i warunki na samym stadionie itd. odnowa to wszystko jest top. Myślę, że w Kaliszu nie ma na co narzekać.
IJ: Przydałaby nam się sauna.
AD: Saunę mamy zawsze w Aquaparku, ale w szatni zawsze wygodniej.
IJ: Większa szatnia to też, co?
AD: Szatnia w Widzewie też była duża, ale nie wiem, czy jest to jakoś bardzo potrzebne.
IJ: Czytałam parę artykułów o Tobie, kiedy przychodziłeś do KKS-u – „Młody piłkarski talent” takie były nagłówki. Co Ty mi o tym powiesz? Uważasz się za takiego? Widzisz się za 5 lat w Barcelonie czy Realu Madryt czy tonujesz sobie to wszystko?
AD: Myślę, że to jeszcze za wcześnie, ale ma to na pewno jakiś potencjał i jestem tego świadomy. W Widzewie, kiedy wchodziłem do pierwszej drużyny i czy były sparingi transmitowane na kanałach drużyny to na początku szczególnie pokazywałem się z dobrej strony. Naprawdę dobrze wyglądałem i myślę, że kibice również podłapali moją grę i tą moją fryzurę oraz zaangażowanie w grę na boisku. Szczególnie pamiętam miesiąc lub dwa po moim przyjściu do pierwszej drużyny. Był to mecz z Unionem Berlin. Już wtedy grali w Bundeslidze i byli w środku tabeli. Zagrałem tam w pierwszym składzie, ponieważ kapitan, który grał na mojej pozycji doznał kontuzji dzień wcześniej i w tym meczu również pokazałem się z dobrej strony. Mecz był transmitowany na YouTube i oglądało go ok. 40 tysięcy osób. Myślę, że tym wyrobiłem jakąś swoją markę i dlatego na początku był hype.
IJ: Dla mnie wyglądasz jak Carles Puyol. Z tą fryzurą na pewno się wyróżniasz. Teraz trochę o ciemniejszych stronach przyjścia do drużyny, bo musisz sam przyznać, że start nie był dla Ciebie najbardziej korzystny. Osobiście, w tym momencie nie wyobrażałam sobie żebyś nie był w podstawowym składzie. Przekształciłeś to początkowe niepowodzenie w sukces, bo Twoja forma pomimo początkowych urazów, moim zdaniem (i nie tylko bo trener Ozga na Ciebie stawia) jest dobra. Możesz powiedzieć, jak Ty poradziłeś sobie z tym falstartem? Pytam dlatego, że nie każdy zawodnik nawet z ekstraklasy czy lig zagranicznych potrafi sobie poradzić. Czasami jest tak, że im dalej w las tym gorzej, a u Ciebie to wyszło na plus. Jak?
AD: Na pewno w tym okresie nie było łatwo, ale wiedziałem, że szansa w końcu przyjdzie i muszę być gotowy jak ją dostanę. Na pewno pomógł mi pobyt w Widzewie i w pierwszej drużynie. Tam tylko trenowałem, ale też widziałem, jak zachowują się zawodnicy, którzy siedzą na ławce czy nie łapią się do kadry. Pamiętam, że był jeden zawodnik, który grał na mojej pozycji i widziałem, jak się zachowywał, gdy nie wchodził siedem meczów z rzędu. Rozmawiałem z nim na ten temat. Naprawdę mi zaimponował i myślę, że przykład jaki od niego brałem na pewno mi pomógł. Czekałem na swoją szansę i robiłem swoje, żeby być na nią gotowy i ją wykorzystać.
IJ: Pomimo tego, że jesteś bardzo młody to już “liznąłeś” tego piłkarskiego świata. Byłeś w Amsterdamie jak to wspominasz?
AD: Tak, było to jeszcze za czasów Legii Akademii U15. Mieliśmy okazję grać z takimi drużynami, ponieważ pierwsza drużyna miała swój lepszy okres i były możliwości finansowe by zagrać z różnymi drużynami w Europie, czy to Ajaxem Amsterdam, Chelsea Londyn i Evertonem FC. Myślę, że to też przygotowało mnie na seniorską piłkę. Ważnym czynnikiem było też to, że wyjechałem do Legii Warszawa mając 13 lat – to też mnie ukształtowało.
IJ: Kiedyś rozmawiałam z Nestorem prywatnie, powiedział, że w drużynie najbardziej imponują mu dwie osoby. Jesteś to Ty i Filip Szewczyk. Słowa uznania od tak doświadczonego zawodnika, bez którego w tym momencie kibice nie wyobrażają sobie gry Dumy Kalisza. Co Ty na to, że Nesti wskazał właśnie na Ciebie i Filipa?
AD: Miło mi to słyszeć, że Nestor tak mnie widzi i to tylko potwierdzenie tego, żeby dalej robić to co robię.
IJ: A jakiego Adam Dębiński ma idola piłkarskiego? Na kim się wzorowałeś od dzieciaka?
AD: No myślę, że kiedy byłem dzieckiem, kiedy jeszcze mieszkałem w domu rodzinnym to był Cristiano Ronaldo, miałem jego plakaty. Wtedy grałem jeszcze na pozycji zbliżonej do niego. Do tej pory imponuje mi jego etyka pracy i tak już zostanie.
IJ: Czyli bardziej Real czy Barcelona?
AD: W moim domu rodzinnym od zawsze Real Madryt. Tak mi zostało po tacie.
IJ: Miałeś 13 lat, kiedy wyjechałeś z domu. Teraz masz 19. Jak odnaleźć się w tym piłkarskim świecie samemu? W wieku 13 lat musiałeś dbać o siebie sam, rodzice nie gotują Ci obiadu i nie zawożą na zajęcia poza lekcyjne. Kiedy decydujesz się na grę w profesjonalnej piłce, to wyrzekasz się tego normalnego życia jakie mają rówieśnicy, a po drugie jesteś zdany sam na siebie.
AD: Myślę, że kiedy byłem młody to nie byłem też tego tak świadomy, jaki to będzie miało na mnie wpływ w przyszłości. Podchodziłem do tego pozytywnie. Trzymaliśmy się wszyscy razem w grupie. Wspominam ten czas bardzo dobrze, ponieważ nie nudziliśmy się ze sobą. W takim wieku to jest to, co chcesz robić. Rano trening, potem szkoła, a po szkole na boisku lub w bursie. Musiałem sam o siebie zadbać, uczyć się małych rzeczy, takich jak robienie prania czy poruszanie się po Warszawie i to nauczyło mnie tej samodzielności. Dlatego tutaj w Kaliszu nie mam z tym problemu.
IJ: Okres buntu również przeżyłeś poza domem i w innych normach. Narażanie się na imprezy, używki itp. Ty wybierając karierę piłkarza byłeś od tego odcięty – i dobrze…. ale nie brakuje Ci takiego “normalnego” życia?
AD: Myślę, że to jest najcięższe i tego trochę brakuje. Kiedy byłem młodszy to nie byłem tego świadomy, ale teraz tego nie żałuję. To życie codzienne podoba mi się takim, jakie mam teraz. Właśnie, kiedy byliśmy w Akademii Legii Warszawa to mieliśmy to zablokowane. Wszystkie wybryki mogły nas skreślić z Akademii. Z drugiej strony, jak się jest w Warszawie to jest gdzieś ta pokusa. Myślę, że to też chodzi o balans i świadomość, kiedy co można robić.
IJ: Niektórzy, którzy nie są sportowcami, ale oczywiście też sportowcy, jeśli “nie wyszumią” się za młodu, to często odbija się to na starość. Na przykład ludzie biznesu, celebryci, ale i piłkarze, którzy robili wszystko by dojść bardzo wysoko, nagle mają 24 lata, grają w Ekstraklasie, mają wszystko i uderza do głowy tzw. “woda sodowa”.
AD: Zgadzam się z Tobą i rozumiem, dlaczego to się może dziać. Ja sobie to wszystko wyważyłem, bo to nie było tak, że skupiałem się tylko na piłce – bez normalnego życia. Tego bym żałował, dlatego najważniejszy był balans, ale nie imprezy. Bardziej rodzina, przyjaciele, piłka nożna.
IJ: Na podstawie komentarzy, kiedy pojawia się Twoje zdjęcie to jest najwięcej reakcji dziewczyn i stąd moje pytanie… czy Adam Dębiński ma dziewczynę (śmiech)?
AD: Nie, nie mam dziewczyny (śmiech).
IJ: Czyli mogę zrobić Ci reklamę (śmiech)?
AD: Tak, możesz (śmiech)!
IJ: A tak poważnie…nie czujesz się samotny w Kaliszu? Daleko od rodziny, przyjaciół. Zmiana miejsca skutkuje tym, że w domu siedzisz sam.
AD: Tak, jest to jedno z większych wyrzeczeń. Nauczyłem się tego przechodząc z Legii do Widzewa. W Warszawie mieszkałem z dwoma, trzema przyjaciółmi. Mając 13 lat i przebywasz z kimś codziennie 24/7. Ja odszedłem, a oni zostali. Próbowaliśmy utrzymać kontakt, ale było ciężko. Kiedy byłem w Widzewie to nauczyłem się by trzymać się blisko z ludźmi i cieszę się, że mam z nimi jakiś kontakt. A co do samotności w Kaliszu… to potrzebuję tego, bo kiedy mieszkałem w bursie to tego spokoju nie było i teraz jak wracam z treningu, czy z obiadu i mam parę godzin spokoju, to się cieszę i korzystam z tego. Kiedy brakuje mi kogoś to zdzwaniam się telefonicznie.
IJ: Pytam z tego względu, że wiadomo, że w wieku 17-19 lat kontrakty nie są wysokie, a wręcz na poziomie przeciętnej pracy w Polsce i zastanawiam się czy nie łatwiej byłoby wam zamieszkać z kimś we dwójkę ze względu na koszty?
AD: Myślałem o tym, ale kiedy mieszkałem 6 lat w bursie to wiedziałem, że jeśli się przeprowadzę to będę potrzebował pomieszkać samemu po tym długim okresie.
IJ: Już na sam koniec. Co mógłbyś przekazać młodym piłkarzom Akademii?
AD: Jeżeli naprawdę są zdecydowani, że chcą grać i do tego dochodzą właśnie wyrzeczenia to przede wszystkim, należy cieszyć się z grania. Mówię to dlatego, że może się w przyszłości ta radość się gdzieś zatracić. Należy robić swoje dla siebie i drużyny.